Poniżej moja ulubiona kartka... Ta, od której wszystko się zaczęło. A zaczęło się całkiem niedawno, bo na początku tego roku. Staż jak widać mizerny... Dużo bym dała, żeby móc powiedzieć, że zajmuję się tym 5, 6, 7 lat... Ale u mnie póki co ten czas liczy się w miesiącach.
Tak czy inaczej wyszła z tego WNM, czyli - jak to się mówiło, a raczej pisało za pacholęcych lat - Wielka Nieskończona Miłość :) Jeśli coś może pochłonąć człowieka bez reszty to tak właśnie się stało. I nie był to proces długi, złożony, dojrzewający. Atak nastąpił znienacka i był bardzo celny. Wystarczyło kilka prób, żeby zaprzedać nowej pasji całą duszę :)
Potem jeszcze potrzebna była odwaga, a ona przyszła wraz z tą kartką, która nie jest ani idealna, ani doskonała... Ale w jakiś dziwny sposób obudziła to, co uśpione... :)
Dzięki niej przetestowałam też starą zasadę:
Zacznij tam, gdzie jesteś
Użyj tego, co masz
Zrób to, co możesz...
(Artur Ashe)
i stwierdzam, że działa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz